Tytuł: Mariska z węgierskiej puszty
Liczba stron: 352
Okładka: Miękka
Wydawnictwo: WYDAWNICTWO M
Opis: Węgry… Wystarczy tylko przymknąć oczy, a z łatwością przywołamy obraz
puszty i nawet poczujemy jej zapach. Oczami wyobraźni pod
rozgwieżdżonym niebem dojrzymy Cyganów i usłyszymy żałosne łkania ich
skrzypiec, ponieważ od wieków
,,za parę groszy szlochają oni z biedakami i biadają z nieszczęśliwie zakochanymi”.Obraz ten towarzyszy także akcji powieści rozgrywającej się w latach
1910–1953. Fabuła oraz imiona bohaterów są fikcją literacką. Autentyczne
są natomiast losy narodu węgierskiego ukazane na tle dziejów małżeństwa
Mariski i Jarosa oraz
ich syna Michaela – księdza, któremu przyjdzie zapłacić najwyższą cenę za swoją niezłomność wpojoną mu przez matkę. To właśnie nim – matkom kapłanów - Autorka dedykuje tę książkę. Plastyczne obrazy węgierskiego folkloru i historii poruszą wrażliwość każdego czytelnika. (źródło: strona wydawnictwa)
Węgry. Zapytaj kogokolwiek na polskich
ulicach, czy wiedzą coś więcej na temat tego kraju? Z pewnością
większość nie odpowie nic innego, niż podanie kilku większych
miast. Tak też byłoby ze mną mimo, że zawsze interesowały mnie
kultury innych krajów to Węgry...są, a raczej były dla mnie
przysłowiową „czarną magią”. Dlatego nie byłam zaskoczona,
kiedy nic nie przychodziło mi do głowy, jeżeli chodzi o słowo
„puszta”. O dziwo jest to rozległy step na Wielkiej Nizinie
Węgierskiej, w dolinie Cisy. Ponadto na jej terenie znajduje się
Park Narodowy Hortobagy. Zaskoczeni? Ja też byłam, ale zaniemówiłam
po poznaniu historii Mariski.
Główna bohaterka, Mariska, jest ponad
trzydziestoletnią kobietą bez rodziny, więc od zawsze poświęcała
się pracy. Jednak nie jest do końca sama, bo od trzynastu lat czeka
na poślubienie swojego ukochanego czikosa- Jarosa Vargasa. Mariska
staje się Vargasową za sprawą córki hrabiego, Juliski,
niesamowicie zakochanej w bracie Jarosa, Gaborze. Pomieszane związki,
prawda? Tego będzie jeszcze więcej, gdyż ta powieść nie opiera
się tylko na parze Vargasów i hrabinie, ale też sięga do
wyczekiwanego potomstwa, a oni sami nie mają lżejszego życia niż
ich rodzice, ba! Nawet borykają się z wiele większymi problemami.
Jest to moje pierwsze spotkanie z tą
autorką, choć słyszałam o niej wiele, to jakoś obawiałam się
spotkania z jej twórczością. Na próżno! Lakotta zręcznie kreuje
bohaterów. Jest ich tak wiele w powieści, a jednak czytelnik nie
pogubi się, bo każda postać jest inna i charakterystyczna. Od
spokojnego Jarosa, przez szaloną z miłości Juliskę i zuchwałego
Gabora, po cierpliwą i silną Mariskę. I to ona okazała się moją
faworytką. Miło było obserwować zdeterminowanie i wiarę kobiety
na przestrzeni lat, które nie należały do najlżejszych. Tragedia za tragedią, utrzymanie gospodarstwa, wychowanie potomstwa.. Do tego potrzeba naprawdę ogromnych zasobów siły i wręcz anielskiej cierpliwości.
Nie jest to tylko opowieść o życiu
bohaterów, ale Consilia zręcznymi opisami trafia w czytelnika i to
w tak bajeczny sposób, że strona za stroną, widziałam wszystko
tak intensywnie oczami wyobraźni, aż pozostaje mi się tylko
cieszyć, że mogłam przeczytać tę powieść.
Mimo wielu ciekawostek na temat Węgier
i historycznych wzmianek nie brakowało tutaj świadectw wiary w
Boga. Ukazuje to nam naprawdę siłę chrześcijaństwa, bo ja
osobiście nie wiem, jak niektórzy z bohaterów daliby radę bez
rozmowy z Bogiem. Myślę, że Lakotta chciała nam przedstawić
realia wiary w tamtejszych czasach, bo to jak wygląda ona teraz ma
wiele do życzenia.
Jeżeli o wydanie książki, to okładka
może nie jest najpiękniejsza i adekwatna do treści, ale da się
przyzwyczaić. Jakość stron jest wysoka, a czcionka nie za mała,
ani nie za duża. Taka w sam raz. Nawet brak podziału na rozdziały nie okazał się
dla mnie mankamentem, bo jestem przyzwyczajona do takiej formy
(czytelniczki Lingas-Łoniewskiej wiedzą o co chodzi).
Mariska z węgierskiej puszty jest
powieścią piękną i wymaga od czytelnika całkowitego skupienia, a
w rezultacie odwdzięczy się wciągającą historią po ostatnią
stronę. Ja byłam niesamowicie zaskoczona, bo nie spodziewałam się
tego, co otrzymałam. Oczywiście moje emocje są na plus, bo szybko
nie zapomnę o Marisce, choć muszę przyznać, że miałam wrażenie,
iż opisane wydarzenia były autentyczne, a zdarza mi się to bardzo rzadko.
Ta powieść na pewno spodoba się
czytelnikom lubiącym niebanalne historie, które poruszają nie
tylko wyobraźnie, ale i serce.
moja ocena: 5/6
Za egzemplarz serdecznie dziękuję
Wydawnictwu M