środa, 13 maja 2020

Burzliwa młodość, miłość i niedopowiedzenia, czyli "Artystka" autorstwa Daniela Lachendro

Autor: Daniel Lachendro
Tytuł: Artystka
Liczba stron: 284
Moja ocena: 3+/6

 
Jednym z najgorszych uczuć (matulku, czemu ostatnimi czasami zaczynam recenzje w ten sposób?) jest niewypowiedzenie słów na czas. Niewykonanie jakiejś czynności. Przecież przytuliłoby się tę osobę trochę mocniej, dłużej, gdybyśmy mieli świadomość, że jest to ostatni raz, prawda? Bohater książki, którą dzisiaj Wam przedstawię, też coś podobnego odczuł. 




„Znane powiedzenie głosi, że „co cię nie zabije, to cię wzmocni”. Jednak mieszkający w słonecznej Maladze Raul nie potrafi uwierzyć w te słowa. Młody mężczyzna wciąż boryka się z nawiedzającymi go wspomnieniami koszmarnego, wypełnionego przemocą dzieciństwa. Próbuje odnaleźć się w dorosłym życiu, w czym pomaga mu Alice, sąsiadka, z którą łączy go coś znacznie więcej niż przyjaźń. Wkrótce jednak dziewczyna postanawia rozpocząć nowy etap w swoim życiu i wyjeżdża na stałe do Tajlandii, zostawiając za sobą całą przeszłość, a Raul ponownie musi stawić czoła samotności. Czy uda mu się dostrzec, jak wiele stracił? Czy będzie miał drugą szansę na spełnienie marzeń o prawdziwej miłości?” (źródło: lc)


Rzadko kiedy przedstawiam opis w ten sposób. Tym razem chciałam, żebyście wiedzieli, co tak naprawdę będę miała na myśli. (woah, a ostatnio coraz trudniej mi je wyrazić!) Czytając ten opis ma się wrażenie, że czeka nas obyczajowa historia, gdzie bohaterowie mają naprawdę spory bagaż doświadczeń. Jednak tych, którzy liczą na taką lekturę muszę po prostu ostrzec. Powieść mogłaby się pokusić o miano literatury erotycznej. Nie mówię nie, bo bardzo szybko zmieniłam pryzmat patrzenia na tę powieść, ale do tego wrócę. 


Tym razem za piórem usiadł mężczyzna i da się to wyczuć, ale nie jest to coś złego. Wręcz przeciwnie. Rzadko miewam okazję sięgać po tego typu literaturę pisaną przez mężczyzn, a w zasadzie to szkoda. Powiem tak: jest to ciekawe doświadczenie i powiem każdemu, by nawet się nie wahał. (ja tu pitu, pitu, a trzeba wziąć się za konkrety)


Bohaterowie, oj ci bohaterowie. Raul jest młodym mężczyzną o troszeczkę (dobra, jak byk atakujący toreadora) wybuchowym temperamencie. Lubię takie skomplikowane charaktery, widać było, że autor miał bardzo określony zamysł na tę postać i konsekwentnie w to brnął, jednak zabrakło mi trochę więcej tych jego bolesnych wspomnień. Owszem, one były i dawały sporo do myślenia, ale ja (najchętniej) weszłabym w głowę bohaterowi i tam została. Mamy też Alice, no kurczę polubiłam ją! Świetna babka, ale tak mi jej mało było. Szczerze? Chciałam ją bliżej poznać (jakkolwiek by to nie brzmiało! Umywam ręce!), a dopiero pod koniec powieści uchylone zostało co nieco. 



Historia. Jakby to ugryźć, żeby było dobrze. Początek mknie, jest przyjemnie i lekko. Nieco wulgarnie, ale ma to w sobie coś niezobowiązującego. Druga połowa książki, no tu mamy troszkę więcej. Czuć rozterki i pożądanie, okazało się naprawdę dobrze. I końcówka, jakby zaatakowała nas raptem, gwałtownie, bez słowa wyjaśnienia. I tak człowiek zastanawia się czy coś ominął, czy może jednak nie. A dlaczego tak? Kiedy to się stało? 



Historia ma potencjał, jednak odniosłam wrażenie, że gdyby wydarzenia i wątki zostały bardziej rozbudowane, nabrałaby ona mocy.



Jednak nie narzekam. Artystka okazała się dobrą powieścią bardziej dla młodego-dorosłego pokolenia, które wie, jak teraz polega wkraczanie w dorosłość. I jest to fajne, niepodkolorowane, takie prawdziwe.  Lektura koniec końców okazała się przyjemna w sam raz na jeden wieczór. 


 Za możliwość poznania losów Raula serdecznie dziękuję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli udało Ci się przetrwać cały mój wpis, pozostaw po sobie dodatkowo ślad, a będę Ci niezmiernie wdzięczna. Każdy komentarz jest bezcenny, to daje mi siłę i motywację, bo piszę nie dla siebie, ale dla Was. Z góry serdecznie dziękuję! ♥