Cykl: Nieczyste (tom I)
Liczba stron: 352
Moja ocena: 5/6
Liczba stron: 352
Moja ocena: 5/6
„Miłość to dar, ale by była ona prawdziwa i szczera, musi
się spotkać jedna dusza w dwóch ciałach.”
Przychodzę dziś do Was z historią, która nie jest pospolita.
Nie jest grzeczna, nie jest relaksująca (cóż, to zależy dla kogo). Jestem tym
typem czytelnika, który nie boi się wyzwań. A tym okazała się lektura
„Nieczystych więzów” i tak, zdecydowanie mam na myśli tutaj treść. Jak odebrałam te wyzwanie?
„Dla jednych przyjemność to namiętność, delikatność, ale w
naszym przypadku jest inaczej. Wiem, że będzie bolało, że będzie zbyt
intensywnie, lecz zostanie mi to wynagrodzone. On tego potrzebuje.”
Claire jest młodą kobietą, której życie nie głaskało po
głowie. Właśnie dostała staż w renomowanej firmie, ścieżkę kariery w zasadzie
ma otwartą szerokim rozłożeniem ramion, ale pojawia się jeden problem. Demony
przeszłości, które podążają za nią krok
w krok.
Aż pewnego dnia trafia na Doktora Douglasa. Prócz chęci
pomocy w jego oczach zradza się coś jeszcze. Claire podnosi rzuconą rękawicę, a
oni zdają się wchodzić na nieznane dotąd tereny.
„Krótkie chwile szczęścia wcale niczego nie ułatwiają. Są
wręcz bolesną nauczką, bo po każdej takiej miłej chwili porywający ból i strach
są jeszcze większe.”
Nie wiem, czy wiecie – a w zasadzie powinniście już się
przynajmniej domyśleć. Jestem przeogromną fanką Kasi Haner od samego początku.
Wiecie, jak cholernie jest miło oglądać na przestrzeni lat rozwój jednego z
ulubionych pisarzy? I cholera jasna! Kasiu, jeżeli to czytasz – rozłożyłaś…
nie, rozpierdoliłaś (nie dam rady inaczej, przepraszam. Ta recenzja jest dla
pełnoletnich duszyczek!) mnie na kawałki. Znokautowałaś. Ja w zasadzie nie
wiem, jakim cudem siedzę i właśnie sklejam słowa w całość.
I wiecie co? Zastanawiam się nad swoimi uczuciami do
autorki. Czy ja ją uwielbiam, czy może chce…zakopać trzy metry pod ziemią? (tak
sobie gadam, wiecie, że nie przeżyłabym bez Kasiowego pióra dłużej niż trzy
miesiące). Ale do tego jeszcze wrócę.
„Jakby rzucił na mnie jakieś zaklęcie. Patrzę prosto w jego
oczy, a przecież nie zdarza mi się to często. Nie z powodu braku pewności
siebie.[…] Wydaje mi się, że z moich oczu można wyczytać wszystko, czego nie
chcę powiedzieć, czego się boję lub czego pragnę.”
Co my tutaj w zadzie mamy, pewnie myślicie sobie. To już Wam
mówię. Mamy tutaj coś nowego. Świeżą bułeczkę, która na tle twórczości Kasi
Haner wyróżnia się, jak ta jedna bułeczka. Nie taka zwykła bułka, wiecie,
okrągła z piekarni. Tylko taka świeża z ogromem kruszonki. Taka, która znika,
zanim zdążysz ustać w kolejce. Pragniesz jej tak cholernie mocno, a jednak
gdzieś w środku czujesz, że nie jest dla Ciebie dobra. Węglowodany, cukier,
słodkość, rozkosz, przyjemna ekscytacja z chrupania kruszonki – to wszystko
pójdzie Ci w boki (jak dobrze pójdzie, na cycki nie ma co liczyć). A jednak
mimo wszystko, no cholera, sięgasz po tę bułkę. Zatracasz się w niej, a ona
pochłania Ciebie bezlitośnie.
… jeszcze nigdy nie porównałam książki do czegoś
takiego. Powinniście wiedzieć jedno – to wielki komplement z mojej strony,
okej?
„W tych szarozielonych oczach widzę coś, co niesamowicie
mnie intryguje, zachwyca, podnieca i przeraża jednocześnie.”
Ja znowu nie wiem, od czego zacząć. Mamy tutaj Claire, młodą
dziewczynę. Z początku nie mogłam jej rozgryźć, a raczej tego – czy ja ją w
końcu lubię, czy jednak nie. Z czasem zaczęłam ją poznawać. Zapragnęłam widzieć
o niej więcej, zagłębić się w jej pokręcone wspomnienia, które z każdą stroną
były coraz bardziej druzgocące. A mimo wszystko, nie dajcie się zwieść, Claire
jest silną postacią. Z początku może wydawać się, że to nie jest to, ale
uwierzcie. Dajcie jej czas. Naprawdę da się ją polubić. Ma humor, nutkę
dzikości w sobie.
„ – A jeśli mi się spodoba?
- To będziesz rżnął Ashley, wyobrażając sobie, że to ja.
- Nie wierzę, że to powiedziałaś.”
I mamy doktora Douglasa. Wszystko się w nim zgadza.
Przystojny, ale nie bez przesady. Charyzmatyczny, ułożony, inteligentny.
Gentleman z krwi i kości. Przebija się przez niego empatia i chęć pomocy innym.
Dopóki jego odbicie w lustrze nie przybierze innego wyrazu.
„To znowu ta psychologiczna gra, która tak cholernie mnie
podnieca i intryguje.”
Ciężko jest mi cokolwiek napisać więcej, bo nie chcę Wam
odbierać tej przyjemności.
Muszę przyznać, że jest to całkiem ciekawe zjawisko. Relacja
doktora i Claire jest na tyle niebezpieczna, niesamowicie kusząca, bo człowiek
podświadomie ma swoje myśli, ale… ale nie da się od niej odciągnąć ot tak.
Wierzcie mi, po prostu się nie da. Nieczyste więzy kuszą tak, jak te cholerne
jabłko kusiło Adama.
Wszyscy wiemy z jakim skutkiem.
„Po prostu pozwalam sobie na szczęście, bo każdy na nie
zasługuje. Choć odrobinę.”
K.N. Haner stworzyła historię, której nie każdy się podejmie
( za to wielkie pokłony). Wchodzicie w świat Claire i Douglasa na własną
odpowiedzialność, balansując na cienkiej granicy tego co jest dobre, a co złe.
Co wypada, a co nie. Nie ma tutaj miejsca na zgorszenie, zachowanie resztek
godności czy moralności.
Ale wierzcie mi – jeżeli podejmiecie się tego ryzyka, nie
będziecie żałować. Nieczyste więzy obejmują ramionami, ściskają, wciągają w
otchłań, a kiedy wszystko zbliża się do mety – krzyczysz. Tylko pamiętajcie,
nie każdemu się to spodoba, bo nie każdemu musi.
A jeżeli już mówimy o zakończeniu. Właśnie przez nie
zastanawiałam się czy nie kopać pod oknem trzy metrowego dołu. Ja nie zbierałam
szczęki z ziemi, bo nie było co zbierać. Zszargane emocje nie pozwoliły mojemu
mózgowi oszacować sytuacji – nie wiedziałam czy zacząć płakać czy śmiać. Nie
wiedziałam czy byłam w szoku, czy po prostu zostałam otumaniona.
Aż żałuję, że czytałam tę książkę.
Tylko dlatego, że z podwójną chęcią znowu bym zarwała dla
niej noc.
I podrzucę Wam coś, czego słuchałam w trakcie lektury. Idealnie oddaje klimat!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli udało Ci się przetrwać cały mój wpis, pozostaw po sobie dodatkowo ślad, a będę Ci niezmiernie wdzięczna. Każdy komentarz jest bezcenny, to daje mi siłę i motywację, bo piszę nie dla siebie, ale dla Was. Z góry serdecznie dziękuję! ♥