Tytuł: Barwy miłości. Czerwień.
Cykl: Barwy miłości
Tom: II
Liczba stron: 352
Moja ocena: 4+
Wydawnictwo: Akurat
Pamiętam, gdy w kwietniu ubiegłego roku dostałam w ręce pierwszy tom, czyli Barwy miłości (poczytać o tym możecie tutaj) to byłam zadowolona z czasu poświęconego tej powieści. Dlatego też z uśmiechem na ustach postanowiłam sięgnąć po wyczekiwany, drugi tom.
"Przepadła z kretesem. Chociaż Grace doskonale zdaje sobie sprawę, jak niebezpieczne jest uczucie do Jonathana Huntingtona, to z dnia na dzień kocha go coraz bardziej. Czy szlachetnie urodzony, żądny władzy i wyrachowany mężczyzna naprawdę jest tak nieprzystępny, jak jej się wydaje? Czy naprawdę widzi w niej jedynie zabawkę? Dziewczyna postanawia zrobić wszystko, aby mu uświadomić, jak bardzo jest dla niej ważny i że chciałaby dzielić z nim życie. Nie wie jednak, że jej starania niemal doprowadzą do katastrofy: Jonathan będzie musiał stawić czoło tragedii z przeszłości i zmierzyć się z traumą, która rzuciła cień na całe jego życie. Jakiego ostatecznie dokona wyboru? Czy gorące uczucie pięknej młodej kobiety wystarczy, by zmiękczyć jego serce i dać im obojgu szansę na szczęście, którego tak bardzo pragną?" (źródło: muza.com.pl)
Od kluczowego momentu, kiedy to Pięćdziesiąt twarzy Greya zdominowały światowy rynek, sprawiając, że literatura erotyczna wyłoniła się spod łóżka na świat dzienny, przestałam liczyć na dobre erotyki. Po prostu każda kolejna książka, po którą sięgałam, okazywała się mniej czy bardziej marną kopią Szarego. Oczywiście były również wyjątki i takim oto przypadkiem są Barwy miłości.
Oczywiście prócz szablonowego przystojnego, zimnego, skrywającego tajemnice, niemalże niezdolnego do ukazywania uczuć Johnatana mamy też Grace. Ale uwaga! Grace nie przygryza ciągle słynnej wargi, ani nie powtarza nagminnie jednego wyrażenia, niczym zdarta płyta. Okazuje się, że nasza słodka Grace nie jest taka cukierkowa! Ku przyjemnym zaskoczeniu, autorka pokazała pazurek głównej bohaterki, która nie dość, że potrafi wypowiedzieć głośno własne zdanie, to jeszcze jest w stanie trzymać się uparcie swoich słów.
Czy liczyłam na jakieś gwałtowne zwroty akcji? Nie. Czy liczyłam na co kartkową dozę namiętności? Też nie. Po prostu podeszłam do tej powieści bez żadnych oczekiwań i się nie zawiodłam. Owszem, panna Taylor poświęciła uwagę łóżkowym scenom, co wyszło jej całkiem całkiem, ale bardziej skupiła się na innych wątkach. Co prawda nie były one szczególnie porywające, ale myślę, że dla niektórych osób taki zabieg może okazać się zbawienny. Przez to powieść staje się gruntownie przyjemnym czytadłem, choć mam świadomość, że pasjonatki tego typu literatury wolałyby namiętną jazdę bez trzymanki.
Jednakże brakowało mi kilku wyjaśnień, rozwinięć. Jakich? Szczerze przyznam, że liczyłam na jakieś drastyczne kroki ze strony Japończyka. Ewentualnie kilka słów na temat klubu. A tu cisza. To nic, dajmy szansę autorce, która zdecydowanie ma coś w zanadrzu na kolejne tomy, których nie mogę się doczekać! Tym bardziej, że Czerwień okazała się lepszą wersją poprzedniczki.
Co do szaty graficznej, jestem w stu procentach na tak. Dla mnie okładka jest piękna. Niby nic, ale ma coś w sobie intrygującego. Lubię takie perełki mieć na półce.
Barwy miłości. Czerwień. jest powieścią przyjemną i intrygującą. Zdecydowanie odpowiednią, aby ocieplić nieco atmosferę przy tej zmiennej, jak kobieta, pogodzie. Zwolenniczkom nieco bardziej pikantnych powieści szczerze polecam!
Za możliwość poznania czerwonego odcienia miłości serdecznie dziękuję wydawnictwu Akurat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli udało Ci się przetrwać cały mój wpis, pozostaw po sobie dodatkowo ślad, a będę Ci niezmiernie wdzięczna. Każdy komentarz jest bezcenny, to daje mi siłę i motywację, bo piszę nie dla siebie, ale dla Was. Z góry serdecznie dziękuję! ♥