Autorka: N. Coori
Tytuł: Zaryzykuję dla Ciebie
Data premiery: październik
Moja ocena: 5+
Ludziom
przeciętnym, nie śpiącym na dolarach, wydaje się, że bogaci mają
szczęście. Bo podobno pieniędzmi szczęścia nie kupisz, ale nowe
Ferrari czy wielką posesję już tak. Jednak równocześnie za
fortuną kryją się tajemnice oraz wszechobecna arogancja...
...od
której to właśnie uciekła Rosemaria A. Jenkins. Piękna,
dwudziestoparoletnia blondynka z wielkim bagażem doświadczeń i
rodzicami, którzy zdecydowanie na te miano nie zasługują. Owa
niebieskooka piękność odcięła się od snobistycznej rodziny i
żyje na własny rachunek, mieszkając wraz ze swoją przyjaciółką
Holiday. Pewnego dnia z przyczyn wyższych (nie mylić z chęciami, o
nie!) Rosemaria jest zmuszona odwiedzić rodzime strony, ale jak się
okazuje, nie tylko ona wróciła na stare śmieci. Powrócił również
Taylor Hart, wysoki, przystojny...no ogólnie taki typ, o którym
każda marzy. Czy powiedzenie „stara miłość nie rdzewieje”
sprawdzi się w przypadku tej dwójki?
Od
kiedy tylko ujrzałam okładkę i wydawniczy opis fabuły, byłam
zdecydowanie na tak. Nie ma co ukrywać, doskonale wiecie, że w
takim typie literatury czuję się jak ryba w wodzie. Autorka jest
debiutantką i niewiele o niej wiadomo, więc z większą chęcią
chciałam się przyjrzeć historii Rose z bliska. Bo najlepsze jest
zaskoczenie, kiedy stąpa się po nieznanym gruncie, prawda?
Od
samego początku, od kilku pierwszych stron...Kurczę, wiedziałam,
że już lubię Rose. Jej indywidualny sposób myślenia i bycia był
mi bardzo znajomy. Bo odnalezienie bohaterki, u której znajduje się
wiele własnych cech, to jak wisienka na torcie. No wracając do
tematu, troszkę obawiałam się, że przy debiucie autorka postawi
na taką kreację, jak większość. Naiwna, nieco infantylna młoda
dziewczyna, zagryzająca co chwilę wargę i wzdychająca
pięćdziesiąt razy na minutę. O nie, nie, nie! Rosemaria to
naprawdę złota dziewczyna z genialnym charakterem, niesamowicie
samodzielna i doświadczona przez los. Oczywiście tego bagażu było
sporo, ale nie miało to ogólnego wydźwięku zrzucenia wszelakich
plag egipskich na bohaterkę, jak to czasami da się zauważyć w
powieściach Katarzyny Michalak. To, że N. Coori zdecydowała się
na na taki zabieg, dodało powieści nutki tajemnicy i zaskoczenia.
Również pan Hart nie okazał się kolejnym Szarym (bohaterem
powieści „Pięćdziesiąt twarzy Greya”), pan Hart okazał się
jednym, chodzącym misterium. Jedyne co wiedziałam o nim to to, że
jest wielce zakochany w Rose i będzie walczył ze wszystkich sił o
jej miłość. Dlatego przez całą powieść kibicowałam Taylorowi.
Tym bardziej, że Rose zasługiwała na to, co chciał jej podarować.
Oczywiście nie licząc scen łóżkowych, które były...
zadziwiająco dobre. Och, zaraz ktoś pomyśli, że słodzę, ale
nie! Autorka nie owijała w bawełnę pakując Jenkins i Harta do
łóżka, ani też nie plagiatowała innych erotyków. I głównie
dlatego ta powieść nie jest dla osób pruderyjnych.
Oczywiście
wzajemna chemia bohaterów nie stanowi wątku głównego. Bo ma się
ochotę wręcz krzyczeć, kiedy podczas czytania dzieje się coś
zaskakującego, kilka stron dalej wychodzi na jaw jakaś tajemnica,
ale nie! Autorka nie wyjaśni od razu wszystkiego, a podtrzyma jeszcze
czytelnika w niepewności...
A potem kiedy ten biedak ma nadzieję, że
kolejne stronice będą typowo sielankowe, nadchodzi bum! Nie ma tak
dobrze, pomęczmy mola książkowego dalej, a co tam! Dlatego wciągu
lektury aż musiałam brać oddech i odrywać się od czytania, bo
moje emocje buzowały. I nie, nie narzekam. To działa zdecydowanie
na plus dla całej powieści.
Tajemnice
intrygowały, bohaterowie nie irytowali, sceny łóżkowe
przyprawiały o wypieki...ale troszkę ponarzekać muszę. Jedyne
czego mi brakowało, to większego opisu, jakiegoś doinformowania,
na temat relacji Rosemarii z rodzicami. Skąd to się wzięło? W
którym momencie życia się zakorzeniło? I zbyt mało było o
pewnym wątku, który nie pozwala mi dalej niemalże spać, ale mam
nadzieję, że w kolejnych tomach (tak Kochani, to seria!) wszystko
się wyjaśni i moja ciekawość zostaje zaspokojona. Bo gdyby nie
to, to pisałabym jakąś petycję do autorki o przedłużenie
historii!
Jeżeli
chodzi o szatę graficzną, to naprawdę jest udana. Ciekawi
spojrzenie i aż człowiek ma ochotę podejść bliżej, zapoznać
się jako tako z fabułą. Język, jakim posługiwała się autorka
w pełni mi pasował, choć osobom nieco wrażliwszym pewne
przekleństwa (Nie stanowią przecinków w zdaniu, tego się nie
bójcie. Moim zdaniem podkreślają emocjonalność pewnych
wypowiedzi czy zdarzeń.) i śmiałość opisów mogłaby
przeszkadzać.
Zaryzykuję
dla Ciebie to historia o
miłości. Namiętnej i żarliwej, pełnej melancholii oraz tajemnic.
Wzruszająca i buzująca emocje, niczym wulkan. Jeżeli się
zaryzykuje, to rollercoaster gwarantowany. Polecam.
Za zaufanie i egzemplarz dziękuję autorce N.Coori oraz wydawnictwu Novae Res.
Chciałam się z Wami podzielić, że nad powieścią Zaryzykuję dla Ciebie objęłam patronat. :)