piątek, 4 września 2015

Kilka nowości i reaktywacja bloga+ przedpremierowo

Cześć Kochani! Wiem, że mnie długo nie było, ale jak rozumiecie- wakacje uniemożliwiały mi regularne prowadzenie bloga. Mam dla Was pewną wiadomość prócz tego, że blog wraca do życia na stałe. Oczywiście z góry chciałabym przeprosić wszystkich moich czytelników za brak obecności w blogosferze, od razu mówię, że wszystko nadrobię pięknie i ładnie! A teraz czas na kolejną wiadomość. :)

Autorka: N. Coori
Tytuł: Zaryzykuję dla Ciebie
Data premiery: październik
Moja ocena: 5+

Ludziom przeciętnym, nie śpiącym na dolarach, wydaje się, że bogaci mają szczęście. Bo podobno pieniędzmi szczęścia nie kupisz, ale nowe Ferrari czy wielką posesję już tak. Jednak równocześnie za fortuną kryją się tajemnice oraz wszechobecna arogancja...

...od której to właśnie uciekła Rosemaria A. Jenkins. Piękna, dwudziestoparoletnia blondynka z wielkim bagażem doświadczeń i rodzicami, którzy zdecydowanie na te miano nie zasługują. Owa niebieskooka piękność odcięła się od snobistycznej rodziny i żyje na własny rachunek, mieszkając wraz ze swoją przyjaciółką Holiday. Pewnego dnia z przyczyn wyższych (nie mylić z chęciami, o nie!) Rosemaria jest zmuszona odwiedzić rodzime strony, ale jak się okazuje, nie tylko ona wróciła na stare śmieci. Powrócił również Taylor Hart, wysoki, przystojny...no ogólnie taki typ, o którym każda marzy. Czy powiedzenie „stara miłość nie rdzewieje” sprawdzi się w przypadku tej dwójki?

Od kiedy tylko ujrzałam okładkę i wydawniczy opis fabuły, byłam zdecydowanie na tak. Nie ma co ukrywać, doskonale wiecie, że w takim typie literatury czuję się jak ryba w wodzie. Autorka jest debiutantką i niewiele o niej wiadomo, więc z większą chęcią chciałam się przyjrzeć historii Rose z bliska. Bo najlepsze jest zaskoczenie, kiedy stąpa się po nieznanym gruncie, prawda?

Od samego początku, od kilku pierwszych stron...Kurczę, wiedziałam, że już lubię Rose. Jej indywidualny sposób myślenia i bycia był mi bardzo znajomy. Bo odnalezienie bohaterki, u której znajduje się wiele własnych cech, to jak wisienka na torcie. No wracając do tematu, troszkę obawiałam się, że przy debiucie autorka postawi na taką kreację, jak większość. Naiwna, nieco infantylna młoda dziewczyna, zagryzająca co chwilę wargę i wzdychająca pięćdziesiąt razy na minutę. O nie, nie, nie! Rosemaria to naprawdę złota dziewczyna z genialnym charakterem, niesamowicie samodzielna i doświadczona przez los. Oczywiście tego bagażu było sporo, ale nie miało to ogólnego wydźwięku zrzucenia wszelakich plag egipskich na bohaterkę, jak to czasami da się zauważyć w powieściach Katarzyny Michalak. To, że N. Coori zdecydowała się na na taki zabieg, dodało powieści nutki tajemnicy i zaskoczenia. Również pan Hart nie okazał się kolejnym Szarym (bohaterem powieści „Pięćdziesiąt twarzy Greya”), pan Hart okazał się jednym, chodzącym misterium. Jedyne co wiedziałam o nim to to, że jest wielce zakochany w Rose i będzie walczył ze wszystkich sił o jej miłość. Dlatego przez całą powieść kibicowałam Taylorowi. Tym bardziej, że Rose zasługiwała na to, co chciał jej podarować. Oczywiście nie licząc scen łóżkowych, które były... zadziwiająco dobre. Och, zaraz ktoś pomyśli, że słodzę, ale nie! Autorka nie owijała w bawełnę pakując Jenkins i Harta do łóżka, ani też nie plagiatowała innych erotyków. I głównie dlatego ta powieść nie jest dla osób pruderyjnych.

Oczywiście wzajemna chemia bohaterów nie stanowi wątku głównego. Bo ma się ochotę wręcz krzyczeć, kiedy podczas czytania dzieje się coś zaskakującego, kilka stron dalej wychodzi na jaw jakaś tajemnica, ale nie! Autorka nie wyjaśni od razu wszystkiego, a podtrzyma jeszcze czytelnika w niepewności...
A potem kiedy ten biedak ma nadzieję, że kolejne stronice będą typowo sielankowe, nadchodzi bum! Nie ma tak dobrze, pomęczmy mola książkowego dalej, a co tam! Dlatego wciągu lektury aż musiałam brać oddech i odrywać się od czytania, bo moje emocje buzowały. I nie, nie narzekam. To działa zdecydowanie na plus dla całej powieści.

Tajemnice intrygowały, bohaterowie nie irytowali, sceny łóżkowe przyprawiały o wypieki...ale troszkę ponarzekać muszę. Jedyne czego mi brakowało, to większego opisu, jakiegoś doinformowania, na temat relacji Rosemarii z rodzicami. Skąd to się wzięło? W którym momencie życia się zakorzeniło? I zbyt mało było o pewnym wątku, który nie pozwala mi dalej niemalże spać, ale mam nadzieję, że w kolejnych tomach (tak Kochani, to seria!) wszystko się wyjaśni i moja ciekawość zostaje zaspokojona. Bo gdyby nie to, to pisałabym jakąś petycję do autorki o przedłużenie historii!

Jeżeli chodzi o szatę graficzną, to naprawdę jest udana. Ciekawi spojrzenie i aż człowiek ma ochotę podejść bliżej, zapoznać się jako tako z fabułą. Język, jakim posługiwała się autorka w pełni mi pasował, choć osobom nieco wrażliwszym pewne przekleństwa (Nie stanowią przecinków w zdaniu, tego się nie bójcie. Moim zdaniem podkreślają emocjonalność pewnych wypowiedzi czy zdarzeń.) i śmiałość opisów mogłaby przeszkadzać.


Zaryzykuję dla Ciebie to historia o miłości. Namiętnej i żarliwej, pełnej melancholii oraz tajemnic. Wzruszająca i buzująca emocje, niczym wulkan. Jeżeli się zaryzykuje, to rollercoaster gwarantowany. Polecam.

Za zaufanie i egzemplarz dziękuję autorce N.Coori oraz wydawnictwu Novae Res.


Chciałam się z Wami podzielić, że nad powieścią Zaryzykuję dla Ciebie objęłam patronat. :)