Tytuł: Idealna chemia
Cykl: Idealna chemia #1
Liczba stron: 336
Moja ocena: 5-
Kiedy pomyślimy o sobie, a następnie o kimś kompletnie przeciwnym w naprawdę negatywnym sensie...No cóż. Nie wyobrażamy sobie jakiejkolwiek relacji z taką osobą. No, ale jak to w życiu bywa, przeciwieństwa się przyciągają.
Brittany jest typową nastolatką. Pochodzi z bogatej rodziny, jak i dzielnicy. Przychodzi do szkoły w idealnie wyprasowanych ubraniach i kompletnie nie zwraca uwagi na drugą część uczniów liceum Fairfields, najczęściej pochodzenia Meksykańskiego. Jednak wszystko zmienia obrót spraw, kiedy to Britt zostaje przydzielona do Alexa, który jest członkiem ulicznego gangu... Sama myśl nawet siedzenia obok siebie, przyprawia tę dwójkę młodych o ciarki, które z czasem przemienią się w dreszcze.
Próbuję odświeżyć pamięć, bo powieść czytałam może z ponad rok temu? Ale czeka na mnie druga część na półce, więc postanowiłam, że coś Wam wyskrobię (nie, nie będzie to w żaden sposób ambitne, bo lepsze są teksty pisane od razu po lekturze, ale wtedy nie miałam jeszcze bloga...jakie to dziwnie było! ;) ) i przy okazji sobie nieco przypomnę. Owszem, jest to lektura moim zdaniem dla młodych. chociaż nie jest to do końca typowe NA czy YA.
Idealnie banalna powieść i fabuła, ale w takim stopniu, że pochłania czytelnika na raz. Intryguje ciekawą akcją i kontrastami, które autora zręcznie ujęła w swojej historii. Z jednej strony mamy Britt, typową śnieżynkę, dbającą aż przesadnie o wygląd nie mówiąc już o ocenach. I jej drogi krzyżują się z członkiem gangu ulicznego, ale nie od dziś wiadomo, że to właśnie Meksykanie słynną z czarnych interesów. Nie muszę wspominać, że z pewnością nie rzucili się sobie w ramiona, o nie. Ale miło było obserwować rozwój ich wspólnej relacji na tle różnic społecznych, charakterów czy podziałów szkolnych.
Wiem, niektórzy powiedzą, że powieść jest szablonowa i stereotypowa. Dobra strona i zła. Grzeczna dziewczyna i zły chłopak. Ale ja od czasu do czasu lubię takie pomysły na fabułę, a jeżeli okazuje się, że autorka dzięki kreacji bohaterów, opisów zdarzeń i grą na emocjach, zdobywa moje serce, a w trakcie lektury, odnoszę wrażenie, że jest to kompletnie nowy pomysł, niewykorzystany... To jak wygrana w totka, po prostu.
Jedyne co mi nie dawało spokoju podczas lektury to fakt, że miałam nieodparte wrażenie, że czytam i widzę oczami wyobraźni film "Trzy metry nad niebem", który z resztą uwielbiam, dlatego nie uważam tego za jakąś szczególnie wielką wadę. Nie mogę się doczekać aż sięgnę po drugi tom, a następnie uwieńczę całość trzecim, który będzie miał, mam nadzieję, premierę już niedługo!
Idealna chemia jest powieścią schematyczną, ale zdecydowanie nie prostą. Porywa czytelnika w wir ogromnego kontrastu, sprawia, że wstrzymuje się wdech i trzyma kciuki za miłość. Polecam.
"Tak bardzo bym chciała wtulić się w jego
ramiona i poczuć wokół siebie ich ciepło, że zastanawiam się, czy
medycyna dopuszcza możliwość fizycznego uzależnienia od drugiego
człowieka."
Nie oglądałam filmu, więc nie będzie kojarzył mi się z książką. Czytałam już kilka pozytywnych opinii i miałam historię w planach, a Twoja ocena mnie w tym umocniła.
OdpowiedzUsuńOoo, naprawdę? Więc bierz się za nią szybciutko! :)
UsuńNie znam filmu, o którym piszesz, ale książkę też czytałam jakiś czas temu i wydała mi się właśnie dość mocno przewidywalna, schematyczna... Dziewczyna, główna bohaterka, mnie irytowała, chłopak również, taki typowy zły chłopiec... ;( Nawet nie chce poznawać kontynuacji...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Oj, aż tak? Przykro mi, że Tobie się nie podobała... Ale tyle ile książek, tyle gustów, więc nie ma co się martwić i marnować czasu na to, co nas nie interesuje i nie daje radości :)
UsuńFabuła jest interesująca, a Twoja recenzja zachęca. Może się skuszę.
OdpowiedzUsuńAż się dziwię, że tego nie czytałaś!
UsuńNie jestem do końca przekonana do tej lektury, ale nie mówię nie ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Rozumiem, doskonale wiem, że to nie do końca Twoje klimaty :)
Usuńnie znam, ale YA lubię więc czemu nie :)
OdpowiedzUsuńZawsze warto spróbować, prawda? :)
UsuńJak znajde troche czasu to może sięgne po tą pozycje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie ~Nataliaaa
happy1forever.blogspot.com
Bardzo dziwna sprawa, czytałam jakiś czas temu tę powieść i pomimo pozytywnego wrażenia ( z przymrużeniem oka ) kompletnie nie pamiętam fabuły, tylko bardzo ogólny zarys, jeśli wpadnie mi w ręce druga część to chętnie odświeżę sobie "Idealną chemię".
OdpowiedzUsuńJa również musiałam sobie odświeżyć wspomnienia starą recenzją, bo chyba przez tą szablonowość powieść nie wbija się w pamięć, ale mimo wszystko czas przy niej spędzany jest miło, nie powiem :)
UsuńJa też czasem lubię sięgać po takie książki, dlatego będę miała ją na uwadze! :)
OdpowiedzUsuńJa wypożyczałam ją w naszej bibliotece :)
UsuńJa niekiedy zastanawiam się nad tym, w którym momencie zaczyna się ta szablonowość, bo w końcu powstało już tyle książek, że trudno być oryginalnym. :) Wiele schematów nieustannie się powtarza.
OdpowiedzUsuńBędę miała ten tytuł na uwadze.
Mimo wszystko masz rację, jak sobie pomyślę ile jeszcze powieści mam do przeczytania, to zastanawiam się czy w ogóle życia mi starczy! :D
UsuńA ja "Idealną chemię" kocham, kocham, kocham właśnie ze względu na tą szablonowość. Bo może sobie być taka jak tysiące innych książek, ale mnie, Simone Elkeles całkowicie kupiła swoim stylem, kreacją bohaterów, humorem i tym iskrzeniem pomiędzy Britt a Alexem. Kocham tą trylogię, kocham braci Fuentes, i cóż mogę rzec? Miłego czytania kolejnego tomu! :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei "Trzy metry nad niebem" nie cierpię. Książka mnie wymęczyła jak diabli, natomiast filmu nawet nie do-oglądałam do końca bo mnie strasznie nudził. :(
Pozdrawiam,
Sherry
Książkę "Trzy metry nad niebem" męczyłam i męczyłam... I nawet nie pamiętam tego, co czytałam. Ale mówisz, że polecasz kolejne tomy? :D Wezmę się jak najszybciej za to!
UsuńRzadko sięgam po młodzieżówki, szczególnie miłosne perypetie.
OdpowiedzUsuń