niedziela, 26 kwietnia 2015

Elisabet Benavent- W butach Valerii

Autorka: Elisabet Benavent
Tytuł: W butach Valerii
Cykl: Valeria #1
Liczba stron: 432
Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: Literackie

Każda z nas jest kobietą. Jesteśmy wyjątkowe, niezastąpione, identyczne, a zarazem niezwykle unikalne. Mamy swoje paranoje, przyzwyczajenia, szaleństwa, poglądy na świat. Kochamy Rocky'ego, Titanica, Szybkich i wściekłych, Pamiętnik, Harry'ego Pottera, Pearl Harbor, Bridget Jones oraz Seks w wielkim mieście. I założę się, że Valerię i jej przyjaciółki też pokochacie, bo ja przepadłam!

Hiszpańskie słońce za oknem, a w mieszkaniu siedząca przy komputerze, dwudziestoośmioletnia Valeria, mężatka od sześciu lat, pisząca kolejną powieść, cenzuralnie nazywaną gniotem, odziana w stylizację, którą z pewnością każda z nas zna, a mianowicie pt."domowa". I jakby tego wszystkiego było mało, bo nie dość, że brakuje jej ciepła w łóżku, powieść z każdym słowem nie nadaje się do niczego, to i doskwiera brak uśmiechu, podczas spoglądania w lustro; to nasza Valeria poznaje Victoria, ucieleśnienie hiszpańskiego amanta ze snów. Jednak Val ma tyle szczęścia, że w każdej chwili może usłyszeć słowa otuchy od trzy osobowego kółka wsparcia ratowniczego.

Nie wiem dlaczego, ale od pierwszych stron pokochałam tę historię. Poczułam, że nie będę się nudzić w trakcie lektury, mimo wolnego rozpędu akcji z samego początku. Potem poszło, jak z górki. Kompletnie nie przeszkadzało mi porównywanie powieści Elisabet do słynnego Seksu w wielkim mieście. Dlaczego? Bo nie ma co narzekać, pełno jest powieści unikalnych, jak i podobnych do siebie, jednak nie oszukujmy się- wyjątkowych, tych zabawnych i szczerych do bólu, sprawiających, że czytelniczka czuje się, jakby wszystkie bohaterki znała od dawna- jest mało. Bridget Jones i bohaterki Seksu są przeze mnie znane i lubiane. Jednak po raz setny wracanie do nich może stać się, no nie wiem, delikatnie mówiąc, nieco nudne. A tutaj? Świeży powiew słów, chociaż koncepcja zbliżona. Ale ja to lubię i w pełni akceptuję!

Mimo że główną bohaterką jest Valeria i to z jej perspektywy poznajemy szczegóły wydarzeń, opowiada ona również o swoich trzech przyjaciółkach. Nie przywykłam do takiej pierwszoosobowej narracji, ale dzięki temu odniosłam wrażenie, że Valeria jest naprawdę blisko z przyjaciółkami, tak jak być powinno. Ale nie są one tylko pobocznymi bohaterkami, bo miałam nierozłączne wrażenie, że są one tak, jak Val- głównymi, ważnymi elementami książki. A nie dość, że są tak istotne, to jeszcze świetnie wkreowane. 

Każda z nich jest inna, a zarazem taka sama. I co lepsze, w każdej z nich znalazłam coś z siebie. Jednak moimi faworytkami były Valeria i Lola. Nie będę się rozwodzić o ich wadach albo o negatywach Carmen i Nerei, bo moim zdaniem to ważne, aby książka nie była zbyt wyidealizowana, podobnie jak bohaterki. Każda z nas ma wady i cieszę się, że te hiszpanki też je miały. Potrafiły wrazić swoje zdanie, posprzeczać się, a potem dobrze się pogodzić. Bo tak powinna wyglądać przyjaźń prawdziwa, nie ta udawana. 

Język, jakim posługiwała się autora był lekki i tak smaczny, że połykałam go w całości. To lubię w tym niewymagającym zbyt wiele stylu. A mianowicie chodzi mi o ten haczyk. Bo każdy potrafi pisać lekko, ale nie każdy ma takiego asa w rękawie, aby skonstruować niepozornie zdania tak, aby czytelnik nie potrafił się odciągnąć od lektury. I nieważne, czy tekst teraz mówi wulgaryzmami, problematyką ubioru bohaterki albo o łóżkowych fantazjach podczas snu. 


Dobra, pogadałam o babkach, ale gdybym nie wspomniała o męskiej części historii, to nie byłabym sobą. ;)
Otóż Adrian...Mąż naszej głównej bohaterki, no irytował mnie strasznie. No rozumiem, ona go kocha i jest mu wierna, a on zachowuje się jak taka...cizia misia! Podziwiam Val, bo ja na jej miejscu już dawno powiedziałabym swoje do niego (niestety, taki wybuchowy charakter). Ale teraz zwrócę uwagę na tę ładniejszą stronę medalu, czyli na Victoria. Mimo że imieniem seksownym autorka go nie poczęstowała, to i tak przymknęłam na to oko. Bo lubię takich niegrzecznych i pewnych siebie bohaterów, którzy mają to "coś" w sobie. Victorek to miał. Ale zdenerwować, też mnie zdenerwował. Ale czym? A! Nie zdradzę, teraz się główkujcie co ten perfekciak zarobił! 

W butach Valerii to powieść dla każdej kobiety, która odnajdzie przyjaciółki we wszystkich bohaterkach. To one sprawiają, że lektura bawi, podnieca, irytuje i przenosi do gorącej Hiszpanii. To tam spędziłam ostatnie wieczory i nie żałuję.

Za świetną i bawiącą do łez lekturę dziękuję uprzejmości wydawnictwa Literackiego.