Tytuł: Barwy miłości. Zatracenie
Cykl: Colours of Love
Tom: 3
Liczba stron: 368
Moja ocena: 5-
Wydawnictwo: Akurat
Barwy miłości. Przepiękny tytuł, prawda? Wyszedł już trzy razy, nakładem wydawnictwa Akurat i to niekiedy indziej, tylko dzień po Walentynkach, 15 lutego.
A więc Jonathan i Grace... Nie, nie! Cofnijmy się, bo ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, w trzecim tomie pojawia się całkiem nowa, świeżo upieczona parka. No takową parką jeszcze nie są, ale..
Nie spoileruję, odsyłam chętnych do perypetii wyżej wymienionej dwójki Barwy miłości i Barwy miłości. Czerwień
Sophie Conroy wyrusza do Rzymu, by zdobyć obiecujący kontrakt dla swojego domu aukcyjnego. Tamże poznaje Mattea Bertani, przystojnego profesora historii sztuki, mającego portfel grubości największej księgi, jaką mogliby jego uczniowie znaleźć w bibliotece Uniwersytetu. Panna Conroy chociażby chciała unikać ciemnego blondyna, los skazuje go na nią. Sophie doznaje całkowitej wywrotki emocji, z niechęci do mężczyzny robi się zainteresowanie, swego rodzaju fascynacja, jak można się domyślić - kończąca się namiętnością. Jednak dziwnie by było, gdyby Matteo był ideałem, prawda? Prawda! Dlatego też odsuwa się od dziewczyny, zostawiając ją z niezłym mętlikiem w głowie. Czym kierował się Bertani? Czy dowie się co tak naprawdę ich łączy?
"Życie jest, jakie jest, i narzekanie na pewno nic nie pomoże."
Kathryn Taylor pojawia się na polskim rynku książkowym już po raz kolejny, rozpalając fanki Barw miłości. Pochodząca z Niemiec autorka, prywatnie jest szczęśliwą matką i żoną. Prócz cyklu Colours of Love w Polsce ukazała się także trylogia Daringham Hall.
"Bywa, że miłość to regularna wojna."
Rzadko daję się zaskoczyć, jeżeli chodzi o takie zabiegi. Ta sama seria, inni bohaterowie? Niemniej jednak był to ruch bardzo udany. Dzięki temu nie znienawidziłam Jonathana i Grace (bo obyło się bez przysłowiowych "odgrzewanych kotletów"), a za to polubiłam Sophie i Mattea. A jeżeli już o nich mowa - ile razy spotkaliście się z wybitnie irytującą główną bohaterką? Małą, cichą hipokrytką, kompletnie zakompleksioną, by po pięciu sekundach kontaktu wzrokowego z tajemniczym, przystojnym i bogatym nieznajomym, stać się istną kokieteryjną femme fatale w wersji soft?
Sophie taka nie jest. Trochę z niej ciekawy uparciuch, trochę taka typowa kobietka. Naprawdę da się ją lubić. A teraz czas na naszego Włocha, czyli biorcę mojej całej sympatii ot ci nowość, prawda?. Sposób, w jaki autorka ukazała tego mężczyznę był naprawdę interesujący. Nie okazał się bogatym dupkiem z olbrzymim ego, większym niż jego własne metry kwadratowe. W tejże kwestii był przyjemnie stonowany. Nie sprawiał p r a w i e każdym spojrzeniem, że cały tabun kobiet w tle z Sophie na czele, tracił grunt pod nogami. I nie obyło się też bez tajemnicy, która.. Wciąga. Wciąga czytelnika tak, że chciałby przyprzeć Bertaniego do ściany i torturować go do momentu wyznania prawdy.
"Myślałam, że miłość to coś trwałego, niemal
namacalnego i niezawodnego. Że ma w sobie spokój, jest nienaruszalnym
fundamentem, na którym będę mogła oprzeć życie. A nie to całe drżenie,
ten chaos, który mnie otacza. (…) Lecz teraz to bez znaczenia, bo
nieważne, jak daleko starałabym się uciec, to uczucie zostanie ze mną na
zawsze i będę musiała z nim żyć, balansując cały czas nad przepaścią."
Styl autorki pozostał spokojny, stonowany, łatwy do przebycia ponad trzystu stron w jeden wieczór. Czytanie zlepków słów tej powieści, sprawia naprawdę niemałą przyjemność. W pewien sposób uzależnia, ale nie tak intensywnie, jak niebezpieczny narkotyk, a raczej tak, jak poranna kawa. Niby błahostka, ale nie możesz bez niej rozpocząć dnia. Tak samo nie można zakończyć dnia bez tych, chociażby pięciu stron Barw miłości. Zatracenia.
Będę czekać z niecierpliwością na dalsze losy Mattea i Sophie. O swoich cichych nadziejach, co do ich wspólnej przyszłości, tutaj Wam nie szepnę, ale trzymajcie kciuki, tak czy siak. W końcu zawsze liczymy na happy end, prawda?
Barwy miłości. Zatracenie jest powieścią ciekawą, umilającą wolne chwile i przyjemnie łechtającą wyobraźnie w trakcie bardziej gorących scen. Nie, nie jest to drugi Grey. To są po prostu Barwy miłości przepełnione napięciem.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Akurat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli udało Ci się przetrwać cały mój wpis, pozostaw po sobie dodatkowo ślad, a będę Ci niezmiernie wdzięczna. Każdy komentarz jest bezcenny, to daje mi siłę i motywację, bo piszę nie dla siebie, ale dla Was. Z góry serdecznie dziękuję! ♥