Tytuł: Rosół z kury domowej
Moja ocena: 5+
Data premiery: 29.07.2015
Przeważnie kobiety w Polsce rzadko kiedy mają możliwość własnego rozwoju, a już w szczególności kariery. Dlaczego? Bo powinna być typową matką Polką, tak zwaną kurą domową, no bo przecież jak może nie być na stole schabowego, kiedy to mężuś wraca z pracy, no jak? A nie daj Boże w zlewie znajdzie się widelec, to jesteś skazana na wieczne potępienie. Tak, ten problem poruszyła p. Natasza Socha w swojej najnowszej powieści.
Wiktoria, choć jej imię powinno być bardziej zbliżone do słowa encyklopedia, jest okazem idealnym- oczywiście okazem kury domowej, żeby nie było- i każdy by potwierdził, że panią Rozenek w Perfekcyjnej Pani Domu zastąpiłaby szybciej, niż jedno mrugnięcie powieką... Tak ukurzona Wiktoria zostaje zastąpiona w swoim idealnym domu przez niejaką kobietę, podobno inteligentną, ale do kury jej daleko. Więc przeklinająca (tylko w myślach!) kura przenosi się na.... niemiecką
To moje pierwsze spotkanie z autorką. I jakże udane! W pociągu, a jechałam godzin piętnaście, pochłonęłam na raz tę powieść, przez co nudziłam się przez kolejne około dwanaście godzin. Ale i tak dziękuję autorce za miło spędzony czas, to nic, że siedzący ze mną ludzie w przedziale, pomyśleli, że jestem jakaś lewa, bo wybuchłam śmiechem, ale żeby to raz. Warto było!
Na początek powiem jedno: do tej powieści trzeba podejść z dystansem, bo autorka bawi się językiem w sposób oryginalny (może nie dla każdego do polubienia), ale z kreatywnością i realnością, jaką ukazała w swojej powieści, zdobywa nowe rzesza czytelników.
I to nie tylko stylem, czy nietuzinkowym poczuciem humoru oraz wyczuciem... Ale również kreacją bohaterów, która jest tak realistyczna, że czytelnik w różnych osobowościach potrafi porównać swoich bliskich czy znajomych.
Może być zabawnie, może być sarkastycznie i ironicznie, ale będzie też poważnie. I to aż w takim stopniu, że zatrzymujesz się na chwilę i zaczynasz myśleć, zdając sobie sprawę, jak wielu kobiet dotyczy te zjawisko. I nie, nie jest to feministyczne zagranie, tylko problem wreszcie przedstawiony, o którym głośno się nie mówi, bo zaraz będzie się oskarżonym o propagandę równouprawnienia, wyolbrzymianie i histerię populacji płci pięknej.
Ach, no i nie sposób wspomnieć o okładce, która jest oryginalna i brawa za nią!
Sporo wspominałam o realizmie, ale nie dziwcie się, bo nic a nic nie wyolbrzymiam. Przykład? Czytając Rosół z kury domowej, widziałam sytuacje z życia wzięte, kiedy moja rodzicielka była taką dosadnie typową kurą domową. Nie przesadzam! No i co? Postanowiła coś zmienić, nowe życie, nowa miłość i mi rozkwitła kobietka! Dlatego warto walczyć o swoje szczęście, nie patrząc na to, czy opinia publiczna się na to zgadza. I mogę Wam obiecać, że jeszcze nie raz powrócę do twórczości autorki!
Dlatego też polecam powieść p. Nataszy Sochy wszystkim kobietom, niezależnie czy są ukurzone, czy też nie. Singielkom, rozwódkom, wdówkom, matkom, żonom, koleżankom, siostrom i przyjaciółkom. Bo rosół jest potrawą dobrą i smaczną, ale ten z kury domowej...Hm, cóż. Sami zasmakujcie, a zakończenie...może lepiej nawet uwieńczenie tego dania jest wprost...zaskakujące.
Za możliwość spróbowania nieco innego rosołu niż mój własny czy domowy
serdecznie dziękuję Autorce
Niedawno przeczytałam inną książkę tej autorki, która mnie zachwyciła, więc na pewno przeczytam również "Rosół z kury domowej" :)
OdpowiedzUsuńTak? A jaką czytałaś? :)
UsuńTa książka zbiera naprawdę dobre recenzje. Mam ją w planach.
OdpowiedzUsuńA więc czekam na Twoją opinię! :)
UsuńNiedawno czytałam gdzieś równie zachwalającą opinię co do tej książki, więc warto chyba się na nią skusić skoro i Ty ją polecasz :)
OdpowiedzUsuńOj skuś się! Temat ważny, a humor jest, więc idealne połączenie :)
UsuńKsiążka wydaje się być bardzo fajna, zapisuje sobie tytuł bo mam wielką ochotę sięgnąć po tą pozycję! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie Inna
happy1forever.blogspot.com
Również pozdrawiam :)
UsuńUwielbiam poczucie humoru Sochy i bardzo Ci zazdroszczę możliwości przeczytania tej powieści, ja jeszcze nie dorwałam wydanego niedawno Maminsynka, a tu już kolejna nowość.
OdpowiedzUsuńA to było moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i to ja Ci zazdroszczę wcześniejszego poznania jej humoru :)
UsuńRosołu nie lubię, ale książkę przeczytam chętnie :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, jednak dało się pogodzić :)
UsuńGratuluję Twojej mamie :) U nas w rodzinie wszystkie kobiety pracują, a nie jedna zarządza oszczędnościami. Nie czytałam ani jednaj książki autorki, ale z chęcią nadrobię.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) O proszę, silne kobietki!
UsuńMuszę ją dorwać, pozytywnych opinii jest coraz więcej;)
OdpowiedzUsuńNo to coś w tym musi być :)
UsuńNatasza Socha to Natasza Socha - wielbię <3
OdpowiedzUsuńTo moje pierwsze, ale z pewnością nie ostatnie spotkanie z autorką :)
UsuńNie miałam jeszcze przyjemności poznać tej autorki, ale po tych wszystkich pochwalnych recenzjach, mam na to ochotę. A już zwłaszcza na tę pozycję, skoro tak polecasz. :)
OdpowiedzUsuńMój Boże, teraz jak tak czytam o tym obrazie kobiet - jako kur domowych, przed oczami staje mi mój nauczyciel-szowinista, z którym kłóciłam się od września do końca roku szkolnego. On uważał mnie za feministkę, ja go - słusznie, za seksistowskiego drania. Nie uważam się za feministkę, ale umiem patrzeć poprzez różne pryzmaty i uważam, ze takie udomowienie kobiety... skazanie ją na swoją łaskę, typu - to ja zapewniam nam dach nad głową - to... okrutność. :/
Także chętnie bym się nad tym bardziej zastanowiłam. Będę zwracać uwagę na tę pozycję. :)
Pozdrawiam,
Sherry
Nie poznałaś pióra p. Nataszy Sochy? Kurczę, to szybciutko to nadrabiaj, no co Ty! :D
UsuńMiałam przyjemność czytać tę książkę jeszcze przed premierą. To druga powieść Sochy jaką dane mi było czytać. I wiem jedno - chętnie sięgnę po kolejne :D
OdpowiedzUsuńTo była moja pierwsza i na pewno nie ostatnia :D
Usuń