środa, 25 marca 2015

Podsumowanie roku, trochę wylewnych myśli oraz wyniki konkursu. Zapraszam!

Cały ten wpis jest pisany z lekkim opóźnieniem. Pewnie pamiętacie o tej niemalże epidemii grypy, kiedy to w wiadomościach pokazywali kolejki do lekarzy? Pierwszy raz od kiedy pamiętam taka liczba zachorowań w jednym okresie miała miejsce. A to, że mnie złapało, to nic nowego! Chorodup ze mnie straszny, wszystko się mnie czepia, więc zaskoczona nie byłam. Jednak straszny kaszel, który sprawiał, że miałam wrażenie, że po prosu wypluję swoje płuca, zmusił mnie do wybrania się do przychodni. A uwierzcie, mam wielką niechęć do takich placówek, ale o tym wspomnę w kolejnym wpisie, jaki dla Was planuję ;) Ale tylko weszłam i od razu wyszłam, bo ponad sto osób na taką małą mieścinę w kolejkach, to mnie przeraziło. Dla mnie czekanie przez kwadrans w takim budynku, którego zapach sprawia, że mi niedobrze, graniczy z cudem. Więc ja jak to ja...Postanowiłam się wyleczyć sama. Ot ci mądra, jak zwykle leków nakupuje, zacznie brać, nie wyzdrowieje do końca i wraca do życia codziennego. Kaszel trzymał mi się przez dwa tygodnie, a teraz co? Nawrót choroby i to paskudny, niesamowicie męczący. Antybiotyki i mocne przeciwbólowe i przeciwzapalne leki na noc. Gardło to mam zawalone, spuchnięte i porozumienie się ze mną w stopniu bardziej zaawansowanym niż "mhm" "yhym" jest po prostu niemożliwe. Troszkę się rozpisałam, ale właśnie dlatego ten wpis jest opóźniony i przez co oficjalnie przeproszę, no ale zanim doczłapię się na pocztę, to też troszkę minie. Chyba, że znajdę jakąś dobrą duszyczkę, która zrobi to za mnie :D
Kilka dni temu, tak dokładniej cztery... Obchodziliśmy dzień wiosny. No dzień, jak dzień, prawda? Jednak dla mnie jest on czymś więcej. To właśnie w pierwszy dzień wiosny w 2014 roku postanowiłam założyć bloga. I nie wiem co mi takiego strzeliło do głowy, ale uwierzcie- ciesze się z tego! Moje recenzje pisane rok temu-śmiechu warte, teraz nie są o wiele lepsze...Ale czuję, że mam pasję. Że się spełniam, że mam nad czym pracować. Będąc mniejsza zastanawiałam się nad jedną rzeczą. Jedni śpiewają, inni są wybitnie dobrzy w sporcie, kolejni malują, rzeźbią, mają zdolności do nauki przedmiotów ścisłych. A ja co? Troszkę dobra w stronę humanistyczną, to, że mam smykałkę do języków obcych...No cóż, wielu ludzi tak ma i nie jest to nic wyjątkowego. Właśnie teraz się zorientowałam, że najpierw pojawiła się pasja pisania. Chociaż dosadnie pisaniem tego bym nie nazwała. Ba, dalej mam cholernie problemy z przecinkami- my się chyba nigdy nie polubimy. Dalej brakuje mi słowa, które chciałabym umieścić właśnie w tym zdaniu. Ale jednak to robię. Pamiętam, że od małego marzyłam, żeby napisać książkę. Nawet mając te sześć latek pamiętam na karteczkach, bardzo koślawym pismem nakreśliłam historie. Była bodajże o piesku. Spięłam zszywaczem kilka kartek i chodziłam dumna, jak paw przez jakiś miesiąc. Równie dumna chodziłam, jak zmieściłam tic taca w nosie, ale o wiele krócej, bo potem nie mogłam go wyciągnąć, ale już mniejsza o to.

I naprawdę piszę już wiele lat do szuflady, potem przyszła miłość na czytanie. Kto wie, może kiedyś w blogosferze będzie głośno o mojej powieści? To takie moje małe, skromne marzenie ;) Znajomi podziwiają mnie za niewyobrażalną wyobraźnię, swego czasu na poczekaniu potrafiłam wymyślić różne historie, więc mimo dawnej nieśmiałości, bywałam w centrum uwagi. I do kogo zawsze się zwracano o jakąś wymówkę, pomoc kiedy zbliżał się tak zwany "przypał"?  No właśnie. Ale ja tutaj się już za bardzo rozwodzę... Wy kochani i blogosfera podnieśliście mi własne poczucie wartości. Naprawdę! Rzadko komu dawałam coś swojego czytać, rzadko komu w ogóle wspominałam o tym. W szkole nie chciałam czytać opowiadań, za które zbierałam najlepsze oceny w klasie. Jednak odkąd miałam bloga, to wzięłam udział w jednym konkursie, a to w drugim. Kilka blogerek wybrało moje króciutkie teksy, dzięki czemu na półkach leżą dumnie nagrody. Ale najbardziej mojego ego zostało połechtane przez moją ulubioną autorkę, Agnieszkę Lingas-Łoniewską. Rok temu organizowała konkurs na alternatywne zakończenie książki no i komu zachciało się brać udział? Mi! Byle co napisałam, nawet głupia nie sprawdziłam błędów i wysłałam za namową dobrej koleżanki. I jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy w skrzynce pocztowej znalazłam wiadomość właśnie od p. Agnieszki. Na początku nie wierzyłam, a potem chodziłam uradowana bardziej, niż przy momencie "wydania" mojej pierwszej książeczki. Bardzo się z Wami zżyłam, czuję, ze tutaj pasuję. Czuję, że znalazłam swoją pasję, której szybko nie porzucę, mimo mojego słomianego zapału. Zdarzały mi się przerwy w blogowaniu, ale....Jednak wracałam. Brakowało mi tego uczucia, tego przyjemnego obowiązku dbania o własne "dziecko", jakim jest blog. Dosyć tego ględzenia, bo uciekniecie, a nie dotrwacie do końca wpisu....

Ale chciałabym Wam bardzo podziękować za to, że jesteście i czytanie. Zdaję sobie sprawę, że wybitna nie jestem, ale jednak się staram. Gdyby nie Wy, dawno by mnie już tutaj nie było. I za każdym razem przyjmujecie mnie tak samo ciepło, jak za pierwszym. I nie ważne ile mnie nie było, wiem, że jak wrócę, to poczuję ciepło takiej małej, blogowej rodziny. O, wiecie co? Moim kolejnym, małym marzeniem jest spotkać Was wszystkich, poznać osobiście! Blogerzy książkowi są niezwykle ciepłymi osobami i mam nadzieję, że tak zostanie. W głównej mierze dzięki Wam chce się robić dalej to co się robi. Jeszcze raz bardzo dziękuję! 

A teraz przechodzę do sedna, a mianowicie do wyników konkursu. 


 Dziękuję wszystkim za udział! Bardzo mnie zaskoczyliście, jednak szalona dwudziestka, to nie byle jaka liczba! Trzymałam za Was wszystkich mocno kciuki, jednak generator losowy...wybrał...tarararararararatam tam! 




A kto się kryję pod szczęśliwą ósemką?
Mała pisareczka! 
Kochana, gratuluję wygranej i już pędzę pisać do Ciebie wiadomość! 

Pozostałym dziękuję jeszcze raz za wzięcie udziału!