poniedziałek, 21 kwietnia 2014

NASZE SZCZĘŚLIWE DNI- Julie Kibler

Autorka: Julie Kibler
Tytuł: Nasze szczęśliwe dni
Liczba stron: 448
Okładka: Pocket
Wydawnictwo: ZNAK

Opis: Kiedy Isabelle miała siedemnaście lat, zakochała się wbrew rodzinie, rozsądkowi i panującym zwyczajom. W latach 30. XX wieku taki związek był nie tylko zakazany, ale i niebezpieczny. Isabelle jednak nie mogła się powstrzymać. Robert był miłością jej życia.
Teraz, po latach, Isabelle musi powrócić w rodzinne strony.  W podróży towarzyszy jej fryzjerka Dorrie. W miarę jak kobiety coraz bardziej się zaprzyjaźniają, Isabelle wyjawia tajemnice ze swojej młodości... (źródło empik.com)


Sięgnęłam po tę powieść..Tak szczerze? To było całkiem nieprzemyślane. Czy nieodpowiednie? Skądże! Historia Isabelle...Wstrząsnęła mną. Może nie tak jak wielki huragan tudzież tornado, ale niczym taka mała, osobista tragedia. Choć niewątpliwym jest fakt, iż dla Isabelle losy jej życia okazały się nie tylko tragedią...

Dla tych nieobeznanych: Julie Kilber jest amerykańską pisarką, która zadebiutowała na rynku powieścią "Nasze szczęśliwe dni". Jak sama powiedziała, inspiracją do napisania tej powieści była historia jej babci, która jako nastolatka musiała zrezygnować z wielkiej miłości. Dlaczego? Rygorystyczne normy społeczne kiedyś były bezlitosne..

Isabelle to starsza kobieta. Podkreślmy, że kobieta rasy białej. Pewnego dnia, całkiem schematycznie wyruszyła do salonu fryzjerskiego, gdzie miała swoją ulubioną panią od zajmowania się włosami. To jej ufała, bo jak każdy wie, zaufać fryzjerowi to nie lada wyzwanie. Całkiem zdziwiona i poruszona wiadomością, że jej specjalistka odeszła, nie miała zamiaru rezygnować z wizyty. Zatem jej nową fryzjerką stała się Afroamerykanka o imieniu Dorrie. Z czasem znajomość tych obu kobiet przemienia się w bardzo silną relację zwaną przyjaźnią. Pewnego dnia Isabelle prosi Dorrie, by ta potowarzyszyła jej w podróży do Cincinnati, gdzie ma się odbyć pogrzeb kogoś ważnego dla starszej pani. Zdziwiona fryzjerka finalnie zgadza się na tę propozycje i niedługo potem obie wyruszają. W trakcie jazdy Isabelle wyjawia swojej towarzyszce swoje bolesne przeżycia z przeszłości..

„Wiara. Nadzieja. Miłość. [...] Cokolwiek się stanie, gdziekolwiek to życie przez was wybrane was zawiedzie, niech te trzy słowa na zawsze z wami pozostaną”

Lata młodzieńce Isabelle spędziła w czasach, gdy ludzie rasy czarnej byli traktowani na kompletnie innym poziomie. W jej zamożnym domu służbę pełniła murzynka Cora i jej dwójka dzieci: Nell i Robert. I to ten ostatni z czasem stał się największą miłością życia Isabelle. I to do samego końca. 

"Nasze szczęśliwie dni" to opowieść o miłości. O jej sile, o przeciwnościach jakie trzeba znosić, o trudnych wyborach. Jednakże nie jest to historia ze szczęśliwym zakończeniem, bowiem Isabelle i Robertowi było dane tak niewiele, ale oni sami cieszyli się wszystkim, bo to były przecież ich szczęśliwe dni..

Autorka bardzo powoli rozwija akcje, jednocześnie przeplatając, co rozdział raz teraźniejszość, raz lata młodzieńcze głównej bohaterki. 

Moje wrażenia? Myślałam, że nie dam rady, że sobie odpuszczę. Przecież będę mogła wrócić do tej lektury, prawda? Ale Anastazja, jak to Anastazja..Zawzięła się i oto po setnej stronie wreszcie coś ją zaciekawiło. 
Z kolejnymi stronami powieść Kibler wciągała mnie bezlitośnie, chociaż tego słowa mogę użyć na końcowe rozdziały. Razem z Isabelle przeżywałam jej trudne chwile, choć czasami ciężko mi było zrozumieć, to, że tak łatwo pozwalała, by niektóre z wydarzeń nastąpiły.

Choć moim zdaniem autorce z początku nie szło tak, jak powinno, bo powieść wciąga dopiero po dłuższym fragmencie..To jednak należą się brawa, bo od początku do końca nie wiadomo na czyj pogrzeb wybierają się kobiety. Przyznam, że przy końcówce nawet trochę łezki uroniłam! (Ale nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła, więc..) 
Ach i ta śliczna okładka. Ktoś by mógł pomyśleć, że nijak ma się do treści..A ja sobie wyobraziłam właśnie w takiej sukieneczce młodziutką Isabelle!

moja ocena: 4+/6 

12 komentarzy:

  1. 448 stron w wydaniu pocket... Chybabym się nie przemogła :) Tym bardziej, że to nie do końca moje klimaty. Ale recenzja fajna, przemyślana, emocjonalna i dłuuuga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko wydaje się takie straszne! Czcionka nie jest jakaś miniaturowa, więc jakoś szło. A dziękuję bardzo! :)

      Usuń
  2. A ja chętnie spróbuję. Okładka faktycznie śliczna. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo. Mam nadzieję, że Ci się spodoba :)

      Usuń
  3. Na szczęście ja również wykazuję się upartością i nie potrafię w środku książki zostawić, i czasami się opłaca jak w tym przypadku, jednak te pierwsze nudne chwile zawsze pozostawiają niemiłe wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje się ciekawa, a z takim wątkiem miłosnym się jeszcze nie spotkałam. Nie będę jej może szukać w pierwszej kolejności, ale jak gdzieś złapię, to nie odmówię ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba to także nie moje klimaty, ale może kiedyś ? Okładka jednak strasznie mi się podoba :)
    http://wordsasaweapons.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Intrygująca fabuła. Z chęcią bym przeczytała tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sama fabuła brzmi całkiem ciekawie i chętnie bym ją poznała bliżej, gdyby nie fakt, że jest w wersji Pocket, a ja akurat nie przepadam za tą formą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie przepadam, ale wydaje mi się, że niestety nie ma innej formy niż ta..

      Usuń

Jeżeli udało Ci się przetrwać cały mój wpis, pozostaw po sobie dodatkowo ślad, a będę Ci niezmiernie wdzięczna. Każdy komentarz jest bezcenny, to daje mi siłę i motywację, bo piszę nie dla siebie, ale dla Was. Z góry serdecznie dziękuję! ♥